piątek, 9 września 2011

Epizod odchodowy:)

Z pamiętnika babci feministki: ).......

Jak każdego słonecznego  przedpołudnia babcia postanowiła pójść na spacer, takie małe dotlenianie, które pozwoli na lepszy obieg krwi w zwężonych miażdżycą żyłach.
Wybrała się do pobliskiego parku, posiedzieć na swojej ulubionej ławeczce. Wiosna była już w pełni. Park pięknie się zazielenił. Kwitnące w nim azalie
i forsycje sprawiały, że wokół unosiła się woń nieco oszałamiająca zmysły.
Rzeczona już ławeczka stała wolna i zapraszała przechodnia do spoczynku. Nasza staruszka dotarła powoli do swojego ulubionego miejsca. Zawiesiła starannie na oparciu swoja bogato rzeźbioną laseczkę , oraz sprawdziła czy aby ławka sucha i czysta. Rozsiadła się wygodnie, ciesząc oczy pięknem soczystej zieleni i wdychając głęboko(w nieco lepszym stanie niż
w centrum miasta , ciut mniej skażone) powietrze. Już od lat uwielbiała to miejsce z dala od ogródka zabaw , z dala od ścieżek rowerowych. Rzadko zdarzało się ,ze ktoś zapuszczał się w tą część parku. Babcia uwielbiała swobodę. Nawet jeśli czasami naszła ja chęć (czy raczej konieczność....bo wiek już zaawansowany) na uwolnienie zalegającego w kiszkach powietrza, mogła być spokojna, ze nie wprawi  tym siebie ani innego przypadkowego wolnego słuchacza  w zakłopotanie .
Taki dzień sprzyja wspomnieniom. Przymknęła oczy i już planowała jaki fragment swojego życia poddać szczegółowej analizie, gdy nagle z pobliskich krzaków doszły do jej uszu dziwne odgłosy. Jakby chichot, jakieś dziwne westchnienia. Wytężyła swoje nadwątlone już zmysły i usłyszała wyraźnie:
-          Jasiu... czy jesteś pewien, że z tego nie będzie dziecka? -odezwał się cichy dziewczęcy głosik
Babcia zamarła,  jej wyobraźnia natychmiast zaczęła malować dziwne obrazy...
-          Kasiu... ja tylko całuję Cię w usta. – odpowiedział uspokajająco Jaś
Hm.... co robić ? przeszło przez siwą głowę. Ale ostatecznie jestem u siebie ...zostaję , niech oni sobie pójdą.
Jej myśli potoczyły się jednak innym torem. .....-Ach te dziewczęta , żadnego szacunku do własnej osoby...
         Nasza staruszka przyszła na świat z końcem drugiej dekady ubiegłego wieku. W rodzinie , można rzec dobrze sytuowanej. Ojciec bardzo dobry lekarz, który otaczał opieką tylko mocno zamożne ciała. Mama oczywiście dbała
o ciepło domowego ogniska. Taka współczesna kapłanka bogini Westy, która nie pozwoli aby ten płomień przygasł choć na chwilę.
Teodora, bo takie imię wybrano naszej staruszce (zanim jeszcze przybrała
w leciech , rzecz jasna) ukończyła najlepszą szkołę dla panienek. Jej francuski był perfekcyjny. Ręce zręcznie wykonywały przepiękne  serwety a misterny haft angielski był jej największym osiągnięciem.
Co rzecz oczywista nie do końca sprawiało jej satysfakcje , ale za to  napełniało dumą jej rodziców. Teodora jednak pragnęła żyć życiem aktywnym, jak jej ojciec. Mierził ją scenariusz życia ówczesnych kobiet, nudny i powielany wielokrotnie.
I tak nasza babcia została feministką, kobietą aktywną , wyzwoloną. U której  wzrost zaangażowania w życie zawodowe , odbywał się wprost proporcjonalnie do spadku szacunku dla męskiej części społeczeństwa.
....Znów cichy jęk wyrwał ja z  rozważań...Najwyraźniej Kasia i Jasio przedzierali się przez kolejne etapy zażyłości.....
...- A to bestia...pomyślała ... wykorzysta tę niebogę i rzuci ani chybi na pożarcie innym...
Jej własne układy męsko – damskie, były jasno określone i bardzo nowatorskie jak na ówczesną epokę. Założyła sobie nie zaznać zniewalającego uczucia miłości i dotrzymała słowa. Złamała pewnie z tuzin męskich serc , ale nie zmiękła.
W młodości była piękną , aktywną , bardzo profesjonalną,  panią doktor. Praca rekompensowała jej brak rodziny i stałego mężczyzny u swego boku.
....znowu chichot i jakiś dziwny okrzyk zachwytu...- jakby Jasio odkrył coś czego dotąd jeszcze nie widział.
...-O naiwności ludzka! – gdyby to dziewcze było moja córką wiedziałoby jak zachować się w takiej sytuacji...w babci zaczęła burzyć się krew.
Przez mózg Teodory zaczęły przemykać coraz natarczywiej myśli. Poczuła dziwne uczucie żalu. Właściwie nie ma teraz nikogo. Tylko wspomnienia ze swojego walecznego , niosącego szowinistyczne przesłanki życia. Nigdy nie przeżyła niczego spontanicznego , pełnego szaleńczych uczuć. W obawie przed tym, ze jakiś facet ograniczy jej wolność. Zaciągnie ją do wykonywania dziwnych prac, zrobi z niej kochankę, matkę , niańkę i służącą w jednej osobie. Zrezygnowała świadomie również z tej cieplejszej strony związków, wybrała wolność. Ogarniał ją coraz większy smutek.
...-Jak pięknie byłoby na łonie natury, zagłębiać się w tajniki męskiej anatomii , zamiast poznawać ją z książek. Zmarnowała swoje życie, było jej już tak przykro , zaczęła żałować, że  w ogóle wyszła z domu. Te coraz bardziej destrukcyjne rozważania przerwał nagle szelest krzaków. Odruchowo odwróciła głowę w tamtą stronę. Z zarośli wyłoniła się, niby nic para młodych ludzi, mogli mieć najwyżej po 17 lat. Oboje z wypiekami na twarzach i lekko zamglonymi oczętami, trzymali się mocno za ręce i  z wysoko podniesionymi głowami , dumni z tego co właśnie zrobili , szli alejką w stronę staruszki. Teodorze napłynęły łzy do oczu.
...-Jacy szczęśliwi  - w życiu tak nie wyglądałam – uświadomiła to sobie babunia i serce chciało jej pęknąć.
 Młodzi właśnie ją minęli , nie mając pojęcia ,ze stali się przyczyna smutku tej sympatycznej staruszki. Babcia powiodła za nimi wzrokiem. Nagle na twarzy staruszki pojawił się szelmowski uśmiech.
...-W życiu tak nie wyglądałam...powtórzyła w myślach kolejny raz zdanie
- I może lepiej  - dodała głośno.
Młodzi mijając Teodorę zostawili za sobą dość specyficzną woń. Na jeansowej kurtce chłopca i kawałku krótkiej spódniczki Kasi , widniała pieczołowicie wtarta w splot materiału ..świeża psia kupa.
Staruszka zdecydowanie w lepszym nastroju, rozejrzała się za swoją laseczką. Uniosła się szybciej i sprawniej niż zwykle. Z uśmiechem na ustach , poszła
w stronę swojego przytulnego mieszkanka. Pełna pewności ,ze jej styl życia uchronił ją jednak od wielu upokorzeń. : )
nescaler



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz